2008-08-02, 20:00Bike Challenge

Bike Challenge - Kudowa Zdrój -> Nachod - 26.07 - 02.08.2008

Najważniejszy wyścig sezonu, 8 etapowy Bike Challenge na pograniczu Polsko-Czeskim, był dla mnie udany. Zająłem 4 miejsce open. Wygrałem jeden etap. Zostałem poproszony przez protal mtbnews.pl do napisania relacji i swoich spostrzeżeń po wyścigu. Artykuł można przeczytać pod adresem:

http://www.mtbnews.pl/content/view/583/53/ 

Poniżej zamieszczam swój tekst z innymi zdjęciami. 

Swoją przygodę z maratonami rozpocząłem w 2003 roku, startując po raz pierwszy w Krakowie. Kilka dni przed wyścigiem kupiłem pierwsze buty SPD oraz strój kolarski, do tego czasu po prostu lubiłem jeździć. Po tym starcie zapragnąłem się ścigać. Zacząłem zgłębiać swoją wiedzę na temat kolarstwa, maratonów itd. Zainwestowałem w sprzęt i w 2004 roku zaliczyłem więcej startów. Od początku dobrze czułem się na długich dystansach i takie jeździłem. Gdy dowiedziałem się czym są wyścigi etapowe, marzyłem by kiedyś w takim wystartować. Spełniłem swoje marzenie i wystartowałem w wyścigu etapowym. Nie chciałem go tylko ukończyć, chciałem pojechać najlepiej jak potrafię. Czy to mi się udało? Dopiero teraz, spokojnie analizując wyścig, widzę jak wiele jest czynników, o których nie sądziłem, że będą tak istotne. Wiem, że nie zrobiłem wszystkiego idealnie, ale wiem już na co warto zwrócić uwagę. Dzieląc się swoimi wrażeniami, postaram się również przekazać te uwagi.

341_ls_6_00037_400Początkowo barierą dla mnie była cena wpisowego oraz brak drugiej osoby do zespołu, ale mając coraz lepsze wyniki, liczyłem, że dostanę propozycję startowania w klubie, który mi pomoże. W tym sezonie udział mogli brać również zawodnicy solo, więc jeden problem się rozwiązał. Dostałem również propozycję jazdy w klubie gwarantującym opłacenie wpisowego i od początku wiedziałem, że Bike Challange będzie jedną z moich priorytetowych imprez w sezonie. Swojego marzenia na pewno nie zrealizowałbym gdyby nie pomoc moich indywidualnych sponsorów: firm Resgraph, Greinplast, OPGK Rzeszów S.A., Eksa oraz TPM, ponieważ pozostałe koszty związane z udziałem przekraczałyby moje możliwości.

Nie mam trenera, jednak doświadczenie jakie zdobyłem ścigając się przez ostatnie lata, przyglądając się i słuchając rad innych zawodników, pomogło mi odpowiednio się przygotować. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z przeprowadzonych przeze mnie treningów przygotowujących mnie do takiego wysiłku. Trudno tu opisywać co robiłem przez kolejne okresy. Oczywiste jest, że nie można startować z marszu. Nawet startując dla samej przygody, trzeba trenować. Zaplanowałem kilka startów w maratonach dzień po dniu, niektóre traktując nawet z biegu, specjalnie nie odpoczywając przed nimi, a wszystko po to, by przyzwyczaić organizm i nauczyć go jak najszybszej regeneracji. Na tydzień przed maratonem zmniejszyłem intensywność i długość treningów, żeby do wyścigu przystąpić maksymalnie wypoczętym. Dla kontroli treningu regularnie pokonuję odcinek testowy, najczęściej na dwa dni przed zawodami. Przed Bike Challange pojechałem go znakomicie, osiągając najlepszy czas. Był to dla mnie element wzmacniający psychikę, upewniający mnie w tym co robiłem. Przygotowanie mentalne i pewność siebie, przekonanie w tym co robimy jest również istotne.

image026_400

Mimo tego stres przedstartowy udzielał się bardziej niż zwykle. Bardzo ważne by nad nim panować – przeforsowanie się na początku może być fatalne w skutkach. 11-kilometrowy prolog przejechałem zachowawczo, to nie tu rozstrzygnie się wyścig. Wieczorem odbyło się pasta party. Chcąc osiągnąć dobry wynik, nie można dużo czasu poświęcać na rozmowy i spacery po obozie. Wspólne noclegi zapewniane przez organizatora nie wszystkim pozwalają w pełni wypocząć. W zasadzie wszyscy walczący o czołowe pozycje spali w hotelach lub pensjonatach. Moje fundusze na to nie pozwalały, dlatego przed wyjazdem wyposażyłem się w dmuchany materac i za miejsce pierwszego noclegu wybrałem mój samochód, Sharana, w którym spokojnie mogłem się sam rozłożyć - prawie jak w camperze. Przygotowanie mentalne i pewność siebie, przekonanie w tym co robimy jest również istotne.


Pierwszy etap z Kudowy Zdrój do Dusznik Zdrój nie wywołał już u mnie takiego stresu. Na pierwszym podjeździe doszło do pierwszych selekcji, ja spokojnie szukałem swojego miejsca, nie starając się za wszelką cenę jechać z przodu. Powoli rozkręcając się z około 10 pozycji, dochodziłem kolejnych zawodników. Jechałem razem z Czechami, Włochami, Duńczykami, Niemcami, docierało do mnie to, iż jestem na wyścigu, na który zjechała się europejska czołówka. W połowie trasy doszedłem jadącego na 5 pozycji Duńczyka, Michaela Borupa, krótką rozmową zachęciłem go do współpracy – na rozstrzygnięcia między nami przyjdzie czas, na razie ważne było aby oszczędzać siły i wspólnie walczyć o jak najmniejszą stratę na etapie. Przyznam się, iż nie znałem tego nazwiska, nie czując respektu na jednym z podjazdów, widząc, że to on korzysta ze mnie, a nie ja z niego, zaatakowałem. Co chwilę któryś z nas poprawiał, licząc, że drugi odpadnie. Gdy po wypłaszczeniu ukazał nam się długi podjazd Duńczyk nie wytrzymał. Do końca etapu pozostał mi długi zjazd i podjazd. Ciesząc się z dobrej 4 pozycji, jechałem w odpowiedniej dla siebie strefie. Na ostatnim podjeździe ujrzałem kolejnego Duńczyka - Allana Bachmanna, który złapał kapcia, wskoczenie na 3 pozycję dodało mi skrzydeł… Będę dekorowany! Pierwsi na mecie byli już Andrzej Kaiser i Wojciech Halejak. Czekając na dekorację umówiłem się z Łukaszem Młodynią, że razem będziemy nocować i dojeżdżać na etapy. Super.

bch2008_037_400

To, że dojechałem na metę, nie oznaczało końca. Teraz rozpoczął się kolejny, nie mniej ważny etap – etap regeneracji przed kolejnym dniem. Podczas etapówki trzeba być bardzo zdyscyplinowanym. Czas jazdy jednego etapu porównywalny jest z lżejszym dystansem giga na jednodniowych maratonach. Wszyscy znamy uczucie następnego dnia po maratonie, robimy sobie wolne i odpoczywamy. Tutaj czasu na regenerację jest o wiele mniej, a z każdym kolejnym etapem potrzebowalibyśmy go coraz więcej. Czas od przejechania mety do kolejnego startu należy maksymalnie wykorzystać. Zaraz po wyścigu przygotowywałem napój regeneracyjny, wybrałem mało znane w Polsce odżywki firmy Nutraxx, które używałem od miesiąca i byłem z nich bardzo zadowolony. Następnie „ogarniałem” siebie i szedłem na masaż, który usuwa szkodliwe metabolity i regeneruje tkankę nadszarpniętą wysiłkiem. Z masaży, jeśli tylko mam możliwość, korzystam też po zwykłych maratonach i podczas zgrupowań, a jeżeli nie, to sam wcieram specjalny olejek z ziołami. Następnie zajmowałem się rowerem, do ostatniego dnia wyścigu było sucho, co nie powodowało wielkiego zużycia sprzętu, niestety problemy na późniejszych etapach mnie nie ominęły. Od 16:00 wydawane były posiłki, zawsze starałem się być punktualnie, by nie czekać w kolejce i nie tracić niepotrzebnie czasu. Czasem czułem już głód i myślę teraz, że dobrze by było już wcześniej coś zjeść, podczas gdy organizm ma najlepsze przyswajanie. Na końcowych etapach przekonałem się również, że bardzo zmęczony organizm może mieć problemy z przyswajaniem jedzenia. Wtedy ważne by jeść rzeczy łatwe w trawieniu i w niedużych porcjach.

img_0778_400Na kolejnym etapie z Dusznik Zdroju do Kraliky każdy wiedział z kim będzie walczył. Po spokojnym starcie i pierwszym podjeździe jechałem w pierwszej grupie, byłem dobrze zregenerowany. Kolejny podjazd prowadził wzdłuż wyciągu w Zieleńcu, tam doszło do rozerwania naszej grupki. Jechałem za Borupem, który puścił Andrzeja i Wojtka oraz swojego krajana Bachmanna. Dalej duża część etapu prowadziła wąską asfaltową drogą po grani, chciałem utrzymać się w pierwszej grupie i razem z nią pokonywać dalsze kilometry. Musiałem do nich doskoczyć. Gdy tylko ich widziałem odliczałem stratę czasową, 30, 20, 15 sekund. Zbliżałem się. Borup siedział mi na kole. Kilka nieudanych zrywów, ale w końcu na krótkim zjeździe mocno się rozpędziłem, jeszcze mocniej przycisnąłem pod górę i... doszedłem :-). Borup również zaczął atakować, ale pomimo tego, że odpoczywał za mną na kole, nie dał rady i został. Teraz jadąc w pierwszej grupie, choć tempo było wyższe niż mógłbym utrzymać jadąc sam, ciągle zmieniając się mogłem odpoczywać. Dojeżdżając do Kraliky, wykorzystałem krótki zjazd i rozpocząłem długi finisz. Wpadliśmy w kręte uliczki w centrum, za każdym zakrętem wyglądałem mety, w końcu jest, wygrałem etap!!! Ale to znów nie był koniec, teraz trzeba było wykonać te same czynności regeneracyjne co wczoraj. Po dekoracji, razem z Łukaszem pojechałem na nocleg. Czas od przejechania mety do kolejnego startu należy maksymalnie wykorzystać.

 

Rano następnego dnia czułem się równie dobrze, organizm dobrze się regenerował, wszedłem już w pewien rytm wyścigu, który stał się dla mnie codziennością. Była to na pewno zasługa odżywek i masaży. Podczas takiego wyścigu, przy tym w temperaturze około 30 stopni, utrata minerałów wraz z wodą mogłaby spowodować, że go nie ukończymy. Nawet gdy dotrzemy do mety etapu, organizm nie będzie w stanie tak szybko uzupełnić braków. Nie mając nikogo do pomocy na trasie, żeby się nie odwodnić, jechałem z camelbagiem i bidonem, tzn. wypijałem około 3 litrów płynów na etapie.

bch2008_170_400

Na starcie do tego etapu nie stałem bardzo z przodu i gdy wyścig szybko wjechał w wąską ścieżkę zostałem oddzielony od czołówki. To był mój błąd. Zagapiłem się, myślałem, że na podjeździe spokojnie ułoży się standardowa kolejność. Na szczycie zobaczyłem czołówkę i pomyślałem, że uda mi się jeszcze „dospawać”. Byłem zdany tylko na siebie, co prawda widziałem, że ich doganiam ale kosztowało mnie to sporo sił. Dojechałem ich na początku kolejnego podjazdu, niestety Duńczycy narzucili mocne tempo i nie miałem kiedy złapać oddechu. Podjazd był długi i przed szczytem znów się porozrywaliśmy. Wtedy uznałem, że etap jest za długi na takie szarpanie i że mogę za to później zapłacić. Jechałem już swoje, zły na siebie, że zagapiłem się na początku. Etap udało mi się ukończyć na 4 pozycji, chwila nieuwagi kosztowała mnie jednak niepotrzebną utratę sił. To jest wyścig, trzeba cały czas być czujnym.

Kolejnego dnia widać było jak wczorajszy, długi etap dał wszystkim w kość. Kiepsko jechało się Wojtkowi Halejakowi, który na początku został z tyłu. Ja też nie miałem już takiej świeżości, jadąc z Borupem utrzymywałem się na 3-4 pozycji. Etap może nie był długi, ale w dużej mierze techniczny. Na jednym ze zjazdów zaliczyłem upadek, zbijając kolano i biodro. Na szczęście mogłem kontynuować jazdę. Nie był to jednak koniec pechowego dnia. Na ostatnim zjeździe, 4 km przed metą przejechałem przez coś ostrego przecinając oponę. Płyn uszczelniający sobie nie poradził i musiałem założyć dętkę. Oczywiście byłem na to przygotowany, zawsze miałem ze sobą dwie dętki, naboje, łatki, skuwacz i spinki do łańcucha, podstawowe klucze, a nawet hak do przerzutki. Wszystko to dawało mi pewność, że będę mógł ukończyć każdy etap, choćby nie wiem co się działo. Dojechałem 5, w generalce zajmowałem 4 miejsce, na które miał również ochotę Borup, będący kilkanaście minut za mną. Moje niepowodzenia powiększyły natomiast stratę do trzeciego, jednak nie traciłem nadziei. Nie wolno jej tracić, wszystko może się jeszcze odmienić. Zawsze miałem ze sobą dwie dętki, naboje, łatki, skuwacz i spinki do łańcucha, podstawowe klucze, a nawet hak do przerzutki.

Następnego dnia pech jednak nie odpuścił, problemy miałem z amortyzatorem, do tego zdarzyło mi się pomylić trasę, która prawie w całości prowadziła ścieżkami trudnymi technicznie, nie dającymi chwili odpoczynku. Ogromne nieszczęście spotkało również Borupa, który na początku przewrócił się i złamał rękę, odpadając tym samym z walki. Na mecie bardziej niż nogi bolały mnie ręce, wytrzęsione przez niedziałający amortyzator. Dzisiejszego etapu nie ukończył również Łukasz, dlatego mógł pożyczyć mi swój amortyzator, żebym zdołał kontynuować wyścig. Moja strata do 3 zawodnika była już duża, 4 miejsce miałem jednak niezagrożone, o ile będę jechał tempem z początkowych etapów. Problemy jednak nie zniknęły, na początku kolejnego etapu wyciekł mi olej z hamulca i zmuszony byłem zbiegać wszystkie trudniejsze zjazdy! Tylko dzięki determinacji i samozaparciu dotarłem do mety. Oprócz codziennych czynności regeneracyjnych musiałem zająć się rowerem. Odpowietrzyłem hamulec, zmieniłem również opony, ponieważ na ostatni etap zapowiadane były burze. Byłem już bardzo zmęczony, miałem problemy żołądkowe, ale chęć ukończenia pokonywała wszystko.

bch2008_200_400

Ostatni etap przejechałem ostrożnie, bo tylko defekt mógł zabrać mi czwartą pozycję. Pomimo starannego przygotowania roweru przed Bike Challange niektóre części mnie zawiodły. Nie było to spowodowane moim niedopatrzeniem, czy pechowym defektem – po prostu 500 km wyścigu daje popalić nie tylko zawodnikowi. Dużo zależy od naszych funduszy, ale głównym czynnikiem przy wyborze niech będzie niezawodność. Udział w tak trudnym wyścigu jest olbrzymim doświadczeniem. Uczucie jakie pojawia się po jego ukończeniu jest nie do opisania i pozostaje na długo w pamięci.

Na koniec chciałbym podziękować: rodzinie, mojej dziewczynie Asi, Klubowi Vitesse Bergamont Bikeworld.pl, moim indywidualnym sponsorom (Greinplast, Resgraph, OPGK Rzeszów S.A., Eksa i TPM), Państwu Łucji i Franciszkowi Łykom, Łukaszowi Młodynie i jego znajomym, Arkowi Cyganowi, Leszkowi z Rojaxu, Andrzejowi Kaiserowi, Markowi Tyńcowi i wszystkim innym, którzy w jakiś sposób mi pomogli i przyczynili się do tego wyniku.
Dziękuję!

 

Ogólne podsumowanie i zdjęcia na portalu mtbnews.pl: http://www.mtbnews.pl/content/view/530/37/


Wszystkie artykuły:

MarathonMan Europe - Riva del Garda - 30.04.2011
(2011-05-04, 10:00)
MarathonMan Europe - Riva del Garda - 30.04.2011
Jeszcze nie cały miesiąc temu przebywając na zgrupowaniu we włoskiej ...
więcej
GC Nowiny - 2. MME_Riva del Garda
(2011-05-03, 22:00)
GC Nowiny - 2. MME_Riva del Garda
Artykuł z GC Nowiny, który ukazał się po udanym starcie ...
więcej
GC Nowiny - 1. Przygotowania i BM Wrocław
(2011-04-27, 22:00)
GC Nowiny - 1. Przygotowania i BM Wrocław
Decydując się na ściganie w serii MarathonMan Europe pierwszy ważny ...
więcej
Inkospor
(2011-04-12, 10:00)
Inkospor
Na produkty Inkospor trafiłem dość nietypowo, ponieważ polecił mi je ...
więcej
Badania wydolnościowe
(2011-01-08, 22:00)
Badania wydolnościowe
Badania wydolnościowe, Wisła, 28-29.11.2010 r. Jak wpływają badania wydolnościowe na poprawność ...
więcej
Obozy treningowe 2011
(2010-12-26, 22:00)
Obozy treningowe 2011
Wszystkich, którzy chcą jak najlepiej przygotować się do sezonu startowego ...
więcej
Copyright © 2010 Piotr Sarna All rights reserved.