2012-05-02, 20:00Mój podstawowy mikrocykl.

Aktualizacja 04.05.2012 godz. 10:00. W poprzednim newsie wspomniałem o kontuzji, z jaką się ostatnio męczyłem. Na szczęście po wizycie u najlepszego specjalisty według mnie (ale chyba nie tylko, bo ilu z Was już u niego się meldowało?!), dr Draguły, 26 kwietnia dostałem zezwolenie na wznowienie treningów. Tego dnia, po przejażdżce, nie miałem najlepszego nastroju. Jedynym pozytywnym aspektem był fakt, że ścięgno nie dało żadnego niepokojącego znaku. Jeszcze tego samego dnia przemyślałem plan, z którego pomocą będę chciał wrócić do możliwie wysokiej formy przed odbywającą się od 6 do 9 czerwca etapówką Trans Germany.

dsc02070_400W piątek na treningu spędziłem już więcej czasu – prawie 3 h. Tyle ostatni raz siedziałem na rowerze 1 kwietnia podczas ostatniego etapu Absa Cape Epic! To prawie 4 tygodnie temu. Zleciało w moment, ale teraz czuć przerwę pod nogą. Rano wrócił do mnie z serwisu zakupiony przed sezonem miernik mocy. Szybka wymiana korby, niestety jeszcze w starej szosce - Do czekającego Cannondale’a muszę skompletować jeszcze adapter:/. W każdym razie fajnie było znów obserwować Waty. Przejechałem dawno nieodwiedzane podjazdy. Wybrałem rejon Chmielnika, gdzie górki są raczej o łagodnym nachyleniu. Śmignąłem w sumie cztery, co dało z 600 metrów w pionie. Początek średnio mi się rozkręcało, podjazdy bez werwy, ale pod koniec noga się trochę odblokował. Nie dawałem sobie zbytnich ograniczeń, przyglądałem się korelacji tętna i wskazań miernika, bawiłem się. Z trochę lepszym nastawieniem wróciłem do domu, tym bardziej, że na jutro zdecydowałem się pośmigać po ulubionych górkach, w Lubenii i jej okolicach.

Postanowiłem sobie, że treningi muszą teraz zająć główne miejsce. Resztę spraw muszę podporządkować. Dlatego w sobotę rano po porządnym śniadaniu ruszam na górski etap. Ohoho, kiedy ja tu byłem. Zapamiętane z zimy szare pola i drzewa bez liści teraz pięknie się zielenią, oczy się cieszą. Pięknie! Do tego temperatura prawie jak w Afryce:D. Gorąco, ale jestem przygotowany z Power Drinkiem na dotankowanie w połowie drogi. Tylko noga mogłaby mocniej podawać:D W sumie przez trzy i pół godziny jazdy uzbierałem 1750 m podjazdu. Będzie. Co ważne, z czasem jazdy nie tracę siły, jadę równo. Wytrzymałość jest, a siła musi wrócić. By to sprawdzić, kolejny raz ten rejon odwiedzę w środę (2.05) ;).
dsc02045_640
Na niedzielę planuję jeszcze dystans, po dłuższych, ale łagodniejszych podjazdach. Traska na Izdebki już dłużej chodziła mi po głowie. Oczywiście również ruszam rano, drogi są puste, powietrze świeże. Trochę przymulony na początku, rozkręcam się na podjeździe przez Golcową. Na serpentynach mogę śmigać po całej szerokości drogi. Do Nozdrzca żadnego auta, to mi się podoba. Spokój i przyroda. Teraz podjazd na Łubno, zjazd w stronę Błażowej i znów innym podjazdem śmigam powrotem na grzbiet Domaradz-Dynów. Frajda. Powoli kieruję się na Niebylec i na koniec jeden z dłuższych podjazdów w stronę Strzyżowa, dziś jadę koło 12 minut. Dokładna traska na Bikemapie, wszystkim polecam! Reszta dnia to odpoczynek z Asią, ba nawet nie tylko niedziela, ale i poniedziałek. W końcu przeglądam Flasha i razem jedziemy na godziną przejażdżkę. Za tym też tęskniłem.

dsc02307_400Od wtorku kolejny cykl. Robota musi iść do przodu. Tym razem nie mogę się już doczekać treningu. Wyjeżdżam rano, ale szybko słońce przypieka. To mi nie przeszkadza. Znów traska, na której jeszcze w tym roku nie byłem. Czasy oczywiście mam w głowie i cały czas sobie to analizuję. Widzę, co przez ostatni miesiąc straciłem, a z czym nie jest najgorzej. Pierwszy podjazd nie najlepiej, ale pod koniec noga się odblokowuje i daję jej poszaleć. Na drugim gonię autobus, ostatnie 2 minuty koło 500W, z odpaleniem nogi nie mam problemu. Jako trzeci lecę serpentyny od Dylągówki w stronę Dynowa. 29km/h, prawie jak na czasówce, na które nie długo przyjdzie czas;). Teraz chopki. Sprinty, szarpnięcia, mocne starty. Z zaciekawieniem obserwuję reakcje na PowerControlu. Próbuję za każdym razem osiągnąć 1000W. Jest różnie, ale to czego nie lubiałem, teraz z tym urządzeniem sprawia niezłą frajdę. Na koniec Brzózkowa, cały czas czuję ogień w nogach, tempo w ogóle nie spada. 93 kilometry w 2:50h. Średnia 32,8km/h. Dobra robota. Na wieczór znów przejażdżka w miłym towarzystwie;)

pmc_02.05.12_400Tak mniej więcej przedstawiać będą się dla mnie najbliższe dni. Sprawdzone mikrocykle, stopniowany wzrost obciążenia z ciągłą obserwacją i analizą zmian w programie WKO+, który świetnie sprawdził się podczas mojego zgrupowania w Rimini w lutym tego roku. W następnym newsie dokładnie opisze jak wygląda mój górski etap, który np. zaliczyłem też dzisiejszego dnia. Wrysowałem już traskę na portal Bikemap.net, a wykorzystując niektóre dane z tabel służących do analizy progresu, każdy będzie mógł sprawdzić swoje czasy i o ile będzie chciał podzieli się nimi z innymi. Zapraszam do „zabawy”!

Ostatniego dnia cyklu wybieram się na dłuższą spokojną jazdę. Nie miałem jeszcze okazji w tym roku pojechać na jedną z fajniejszych tras – zaczynając od Izdebek, przez Birczę i Góry Słonne do Sanoka – dlatego już teraz nie mogę się doczekać.

Aktualizacja 04.05.2012 godz. 10:00

W środę wieczorem wrzucając tego newsa zagadał mnie Tomek i o 23:16 zdecydował się ze mną jechać na te prawie 200 kilometrów. Nie ma co, nagroda za podejmowanie spontanicznych decyzji się należy:D Rzecz w tym, że ruszaliśmy rano. Ja kilkanaście minut przed 7 ruszyłem ze Strzyżowa i przez Golcową, Izdebki i Hłudno dojechałem do Dynowa. Jestem zaraz po 8:30. Tomek jadąc od Rzeszowa dojechał w umówione miejsce i dalej na Birczę lecieliśmy już razem. Jeden podjazd na rozgrzewkę, ale dwa najlepsze zaczynają się od Leszczawy. Na koniec zjazd kilkunastoma serpentynami do Sanoka. Stajemy nawet na foto, bo zawsze jak jeździłem sam, nie miał kto go zrobić;) Potem już tylko powrót, ale wspólnie mija dużo szybciej. Traskę 174 kilometrów pokonuję w 5 godzin i 35 minut, kilkanaście minut szybciej niż w ubiegłym sezonie, tylko wówczas w kwietniu… Choć czasy na podjazdach wyszły całkiem, całkiem… Dzięki tym obserwacjom oprócz odbudowywania formy, poprawia mi się psycha;)
dsc02495_640
Po takim 3-dniowym cyklu następuję luźny dzień, z ewentualną przejażdżką dla rozkręcenia nogi. A potem znów wracam na początek i dodaję mały procent ćwiczeń i objętości do każdego treningu, aż po około 2-3 tygodniach następuje dłuższy, tygodniowy odpoczynek.


Wszystkie artykuły:

Wesołych Świąt!
(2010-12-24, 10:00)
Wesołych Świąt!
Z okazji zbliżających się Świąt, pragnę złożyć wszystkim najserdeczniejsze życzenia, zdrowia, szczęścia, ...
więcej
Mezzana - 10-19.12.2010
(2010-12-20, 10:00)
Mezzana - 10-19.12.2010
Ostatni tydzień spędziłem we Włoskim rejonie Val di Sole. Tam ...
więcej
Zajęcia spinning!
(2010-12-06, 20:00)
Zajęcia spinning!
Zapraszam wszystkich na spinning do Strzyżowskiego Centrum Sport, Turystyki i ...
więcej
Biegówki odpalone!
(2010-12-05, 22:00)
Biegówki odpalone!
Zima na całego! Jeszcze kilka dni temu myślałem, że pierwsze swoje ...
więcej
Aktualizacje - 5.12.2010
(2010-12-05, 10:00)
Aktualizacje - 5.12.2010
05.12.2010 Kategoria Treningi zaktualizowana. Zachęcam do przeczytania moich relacji z odbytych ...
więcej
Pierwsze plany na nadchodzący sezon
(2010-11-29, 22:00)
Pierwsze plany na nadchodzący sezon
Po podsumowaniu sezonu 2010 przyszedł czas na zastanowienie się, co ...
więcej
Copyright © 2010 Piotr Sarna All rights reserved.