2011-06-03, 19:00TransGermany - etap 3 – Lermoss->Garmisch-Partenkirchen - 03.06.2011

TransGermany - etap 3 – Lermoss->Garmisch-Partenkirchen - 03.06.2011

Dziś budzik nastawiony na 6:15, ale przebudzam się przed 6. Słońce zagląda przez okno, widzę, czyściutkie niebo – super, będzie można dziś podziwiać widoki, tym bardziej, że jeździć będziemy u podnóża najwyższego szczytu Niemiec – Zugspitze 2962 m n.p.m. Po 7 jesteśmy już w aucie i jedziemy do Lermoos, od razu na pierwszy punkt, gdzie Asia poda mi bidony. Dzisiejszy etap zaczynamy w kierunku wczorajszej trasy, by po machnięciu pierwszej górki na ponad 1500 m n.p.m. zjechać z powrotem w okolice startu i już w stronę Garmisch, a dokładniej pierwszej miejscowości Transalpu 2009 – Mittenwaldu, zacząć kolejny podjazd trawersując zbocza Zugspitze! Dojeżdżając na miejsce podziwiamy szczyty tonące w chmurach i mgle u podnóża. Widoki na dzisiejszym etapie zapowiadają się fantastyczne. O 8:30 zostawiam Asię w okolicach umówionego punktu i robiąc krótką rozgrzewkę udaję się na start…

Chwilę później byłem już w sektorze, po raz kolejny zajmując miejsce przy taśmie. Czołówka robi jeszcze rozgrzewkę na trenażerach i powoli zjeżdżają się do sektoru. Znów udaje mi się stanąć koło Karla Platta i zamieniamy kilka słów o wczorajszym etapie. Podchodzi do niego Uli Stanciu i opowiada o atrakcjach, jakie dziś dla nas zgotował. Jak co dzień na minutę przed startem organizator zagrzewa nas kawałkiem „Highway to hell” AC/DC. Punkt 9:00 ruszamy, od razu lekko do góry i po dość wąskiej szutrowej drodze, ale tempo jest jeszcze rozgrzewkowe. Mimo to każdy zna swoje miejsce i nie ma stresu, że ktoś próbuje się wcisnąć.

Po 4 kilometrach następuje krótki zjazd i od 7 kilometra zaczyna się wspinaczka. Kluczowy podjazd tego etapu. Podjazd liczy ponad 5 kilometrów, średnie nachylenie około 10%. Może dane te nie porażają, ale rzecz w tym, że wywalczoną pozycję będzie można dowieźć prawie do końca etapu. Podjeżdżam go w nieco ponad 20 minut, osiągając ponad 1200 m/h. Odczuwam, że tętno pomimo trzeciego dnia ścigania jest w normie, podjazd robię ze średnia 166 hr/min. Regenerację, czyli stosowaną suplementację, masaże i ogólny odpoczynek oceniam wzorowo. Wpływ ma również rozważna jazda i uzupełnianie płynów. Każdego dnia wypijam bidon podczas dojazdu, kolejny przed startem. Później w zależności od czasu jazdy 3-4 bidony. Czyli w sumie 5-6 x 0,8l!

Na szczyt wyjeżdżam z zaprzyjaźnionym Mastersem, spinamy się by złapać jadącą przed nami dwójkę. Udaje się i zaczynamy ostry zjazd, chwile szutru, który zamienia się w asfalt, jednak w wielu miejscach zdradliwy. Różne zakręty, krótkie, długie, ciasne, szykany, agrafki… nieraz na zakręcie szuter powoduje chwile stresu. A wszystko to z pięknym widokiem 400 metrów w dół:]. Z niecierpliwością czekam na fotki od Sportografu – gość wisiał na tych skałach i pstrykał nam zdjęcia właśnie z tym widokiem, a w tle Zugspite. Naprawdę klasa i mega poświęcenie! Szczęśliwie zjeżdżamy do Lermoss i po zmianach ciągniemy do kolejnego podjazdu. Już teraz jazda w pojedynkę nie ma żadnego sensu. Wciągamy kilku kolarzy i około 8-10 osobową grupą zaczynamy robotę. Dojeżdżam do miejsca gdzie rano zostawiłem Asię, zaczynam wyglądać za bidonami. Po lewej i prawej stronie drogi stoją chyba wszystkie osoby z obsługi tych 1200 startujących. Wszyscy mocno dopingują, grzechotki, dzwonki, trąby… ciary po plecach, ale ciągle szukam wzrokiem moich bidonów. Oszczędziła mi jeszcze tych kilku metrów i podeszła jak najwyżej. Super. Łapię dwa, później może się nie udać. W momencie poczułem przyłożone obciążenie. 2 kg więcej, o rzesz… Przez chwilę zastanawiam się czy jednak nie zrzucić tego balastu. Na szczęście każdy złapał i mamy mniej więcej po równo. Mniej więcej, bo chyba tylko ja złapałem dwa, reszta planuje przechwycić kolejne na szczycie. Ktoś zaczyna odjeżdżać, ja łapię swój rytm i zaczynam spokojnie podkręcać tempo. Jadąc równo z Cubem nr „3” urywamy dwójkę z Crafta. Jakiś wiking z Norwegi zaciąga z niesamowicie niską kadencją. Łyda jak moje uda, w barach dwa razy szerszy. Ale gna. Kolejny szczyt pokonany z prędkością wznoszenia ponad 1200 m/h. Czuję się dobrze, najważniejsze, że cały czas jadę równo, nie szarpię. Od szczytu 30 kilometrów w dół z krótkimi sztywnymi podjazdami. Nie przeszkadza nam to by na tym odcinku wykręcić średnia 40 km/h! Nie raz dość ryzykownie, pędząc szutrami szerokości dwóch rowerów ciągle jak to wołali Niemcy „Fahren wechsel nach links”, czyli podwójnym wagonikiem po zmianach;). Od 59 kilometra kolejne trzy śmigamy do góry. Robię rozeznanie kto najmocniej zaciąga, kto już się wyjechał. Dalej znów 10 kilometrów góra dół i ostatnie 4 kilometry z 250 metrami w pionie. Miałem atakować, ale uznałem, że grupka jest za duża i dojdą mnie na płaskim dojeździe do mety. Pozostaję czujny na ataki innych. No i długo nie muszę czekać, Wiking staje w pedały, trochę boksuje, ale strzelając w nami kamieniami zaczyna odchodzić. Podkręcam rytm, znów wchodzę w pobliże RCP, tętno bliskie w okolicach 165 ud/min. Razem ze mną zabrał się inny Norweg z numerkiem 666… W trójkę odskoczyliśmy od pozostałych, chyba 5 kolarzy. Wypatruję końca podjazdu, ale za każdą ścianką dostrzegam kolejną. Odliczam metry na wysokościomierzu, zdaje się, że już teraz będzie koniec… może teraz? dalej nie, pokonujemy kolejne ścianki, każdego chyba niesie ta sama myśl. Wypadamy na zjazd, pełen ogień a tu nagle linia, mata i meta. Hehe, fajnie. To co teraz? Mamy dojechać spokojnie do centrum miasta i tam będzię oddzielny finisz w centrum na odcinku 500 metrów. Bajer. Do wygrania 300 Euro. Dojeżdżamy spokojnie, planując taktykę. Podzielimy się kasą na trzech, będzie po 100. Chyba nie tylko my mamy taki pomysł, bo wiele osób się tak szykuje, co chwile ktoś startuje. Kibice zagrzewają do wykrzesania ostatków sił. Ruszamy w trójkę, rozpędzam i wyskakuje Wiking, za nim 666. Wskakuję w tunel i próbuję utrzymać koło. Po 14,67 sekundach jestem na mecie:D. Taktyka była niezła wykręciłem 21 czas, 18 w kategorii. Prędkość śr 46,7 km/h. Wygrał mniej znany Niemiec, pokonując Kuglera o kilka setnych. Platt dopiero 8. A jak wyniki całego etapu?

Dziś zwyciężył Lakata finiszując przed Sauserem. Ja zająłem 37 miejsce tracąc do nich 16 minut, a do Karla 9. Jestem zadowolony. Awansuję o jedno miejsce w generalce (teraz 34.), ale różnice są bardzo małe, 30 sekund w tą kilkanaście w tą. Będzie ciężko, ale łatwo skóry nie sprzedam.

Na koniec jeszcze dokończenie historii wczorajszego kapcia. Na mecie spotkałem rywala z finiszu dnia pierwszego, Niemca Wolfganga z nr 1171. Wczoraj chwile przede mną na podjeździe robił kapcia, później to samo przytrafiło się mi, ale dopiero dziś się spotkaliśmy. Widzę, że założonego ma Racing Ralpha z tyłu, z przodu Rocket. Taką samą decyzję podjąłem po wczorajszym etapie, zakładając do tyłu zamiast Rocketa właśnie Racing Ralpha. Pytam, czy na tej oponie złapał kapcia, jaka jego odpowiedź? Nie, miałem 2x Rocket Ron. I wszystko jasne. Alpejskie trasy są bezlitosne, nawet na podjazdach.

Wieczorem postaram się uzupełnić o kilka fotek, ale też dziś czas się wcześniej położyć, bo jutro start o 7:30! Więc do jutra! Dzięki za doping!


Wszystkie artykuły:

Mój podstawowy mikrocykl.
(2012-05-02, 20:00)
Mój podstawowy mikrocykl.
Aktualizacja 04.05.2012 godz. 10:00. W poprzednim newsie wspomniałem o kontuzji, ...
więcej
Kontuzja i pierwsze... pauzowanie.
(2012-04-29, 20:00)
Kontuzja i pierwsze... pauzowanie.
17 marca, wsiadając w pędzie do samolotu zostawiałem sporo tematów, ...
więcej
TVP Rzeszów - Aktualności - 21.04.2012
(2012-04-24, 20:00)
TVP Rzeszów - Aktualności - 21.04.2012
W sobotę, 21 kwietnia, w serwisie informacyjnym "Aktualności" telewizji TVP ...
więcej
Rzeszowski Maraton Rowerowy Cyklokarpaty.pl!!!
(2012-04-21, 10:00)
Rzeszowski Maraton Rowerowy Cyklokarpaty.pl!!!
Zapraszam na Rzeszowski Maraton Rowerowy otwierający serię Cyklokarpaty.pl w Rzeszowie! W ...
więcej
Ostatnia afrykańska przygoda.
(2012-04-10, 20:00)
Ostatnia afrykańska przygoda.
Podejmując w listopadzie decyzje odnośnie startu w Absa Cape Epic ...
więcej
„Od połowy wcale nie jest z górki” – „This is Epic 2”
(2012-04-02, 20:00)
„Od połowy wcale nie jest z górki” – „This is Epic 2”
Jesteśmy w połowie wyścigu, jak będzie wyglądał dalej? Trochę ulgi, ...
więcej
Copyright © 2010 Piotr Sarna All rights reserved.