2011-06-02, 22:00TransGermany - etap 2 – Pfronten->Lermoss - 02.06.2011

Po wczorajszym wyniku z bardzo dobrym nastawieniem jechałem na dzisiejszy etap. Byłem wypoczęty i zregenerowany, trochę zajęło mi przygotowanie roweru, ale to norma, że pomiędzy etapami czas ucieka jeszcze szybciej. Zadowolony jestem z wyboru jednego punktu noclegowego, z którego dojeżdżam na start. Wiadomo, że minusem jest dojazd, ale najdalej będę miał 60 km do Garmisch-Partenkirchen na ostatni etap, na pozostałe 30 min to max. Natomiast największym plusem jest brak ciągłego pakowania i rozpakowywania. Normalne warunki noclegowe dają też większy komfort, po powrocie szybciej mogę przygotować jedzenie itd.

bdt_start_03_640

Start zaplanowany na 9:00 to na miejscu pojawiłem się koło 8. Droga była mokra, powietrze chłodne, ale nie padało i coś jakby się rozjaśniało. Pierwszy sektor daje możliwość rozgrzewki i spokojnego ustawienia na starcie. Wszyscy mile się witają, rozmawiają o wczorajszym etapie, panuję luźna atmosfera. Na kilka minut przed startem pojawia się czołówka, kilka wywiadów i ruszamy.

Szybko wyjeżdżamy z miasteczka i wpadamy na szuter, od razu lekko do góry, ktoś atakuje by zgarnąć premię w górskiej klasyfikacji. Ja utrzymuję się w pierwszej grupie, dopiero za chwile następuje konkretne szarpnięcie i odpadamy od wycinaków. Nie chcę sie szarpać, etap zapowiada się na około 3:30-3:45. Po pierwszym etapie naniosłem kilka korekt na plan rozłożenia moich bufetów. Asia będzie czekać po pierwszych 15 kilometrach, później przejedzie dalej niż miejsce, które początkowo wybrałem i zapewne większość osób. Dzięki temu uniknie korków. Na szczycie pierwszego podjazdu jadę w grupie osób z którymi wczoraj kończyłem wyścig – super. Zjazd ciężki, stromy, śliski, kręty… ale idzie płynnie, na dole pozycja nie zmieniona, zaczynamy pracować w dużej grupie, doganiamy kilka samotnie jadących osób. Szybko dojeżdżamy do Asi, łapię bidon i zrzucam kamizelkę. Słońce przebija się przez chmury i chwilę później na sztywnym podjeździe pod Zoblen zaczyna konkretnie przygrzewać. Ku mojemu zaskoczeniu w naszej grupce jedzie Andreas Kugler, możliwe, że miał chwilę wcześniej jakieś problemy, ale przez długi czas nawet nie zamierza gonić swoich rywali. Podjazd jechałem 20 minut co dało ponad 1100 m/h, ale mimo to zostałem z kilkoma osobami trochę z tyłu. Kolejne 30 minut to niby płaski odcinek, ale tak naprawdę składał się z mnóstwa krótkich podjazdów i zjazdów w dodatku po grząskiej trawie. Wspólnie pracując zaczynamy niwelować dystans, ale widząc, że daję najmocniejsze zmiany, a później tempo spada postanawiam w dogodnym momencie zaatakować. Podjazd od 35 do 40 kilometra idealnie Siudo tego nadał. Dogoniłem odpuszczoną wcześniej grupkę, a pomógł mi w tym Roland z Texpa-Simplon, który przebijał się z dalszej pozycji. Razem zaczęliśmy podkręcać tempo i na zjeździe przerywanym krótkimi podjazdami rozciągamy grupę. Na jednym z tych krótkich podjazdów czeka Asia, idealnie udało się wybrać miejsce, maksymalnie wykorzystałem dystans do przejechania na jednym bidonie. Teraz trudniejszy technicznie odcinek, wręcz ściana po korzeniach i kamieniach.

964_s2_rstls2_00067_640Szuter podczas hamowania zsuwa się z nami, ciężko zmieścić się w agrafce, ktoś łapie kapcia, ktoś przesadza z prędkością i wypada z zakrętu. Trochę zostaję, ale wiem, że na dole grupka ponownie się zjedzie. Silny wiatr powoduje, że jazda w pojedynkę się nie opłaca. Zaczynamy ostatni podjazd, wciągamy innego zawodnika Simplona, trochę opad z sił, ale widok kumpla motywuje do jazdy. Pierwszy 15% odcinek na 2 kilometrach pokonuję z prędkością wznoszenia 1211 m/h, a to już 55 kilometr - szok. Dalej wypłaszczenie, kilka krótkich zjazdów i znów ścianki. Na jednej z nich gumę robi zawodnik z numerem 1171, którego miałem pilnować na dzisiejszym etapie, ale już na początku mocno pojechał i nie dałem rady. Razem z dwoma Simplonami odskoczyliśmy od całej grupy, jedziemy w okolicach 28-30 pozycji. Zbliżając się do szczytu usłyszałem krótkie syczenie z mojego koła – czy to możliwe? Ucichło, 63 kilometr, może płyn uszczelni i dojadę do mety, zostało 15 kilometrów… Zauważam, że przy mocniejszym depnięciu w niektórych momentach znów się pojawia syczenie i płyn zaczyna sikać. Nie dobrze, prawdopodobnie coś wbija się w oponę. Chwilę później czuję, że powietrze zaczyna schodzić. Staję znajduję dziurę, to mała część skały o ostrych krawędziach wbija się w moją oponę. Na mecie zawodnik z nr 1171 powiedział, że również coś takiego wyciągnął. Podjazd był bardzo sztywny, koło boksowało i zbierało takie gratisy:/ Trudno, zakładam dętkę, sprawdzam teraz na wykresie, czas około 6 minut, znów chwilę zeszło mi zdemontowanie wentyla. Pot napływał do oczu, na szczęście dętkę przygotowali mi stojący obok kibice. Do szczytu pozostało mi jakieś 100 metrów w pionie:/ trochę ciężko się rozkręcić, ale łapię rytm i jakąś małą grupkę. Zawodnicy w cale nie są słabsi, jedziemy równo po zmianach, nawet nie myślę o skakaniu. Te kilka minut, które straciłem na gumie, przeniosły mnie w okolice 50 miejsca. Tak wiele osób jedzie na równym poziomie. Do mety dojechaliśmy wspólnie, na koniec organizator zafundował konkretny singiel track przygotowany raczej dla downhillowców niż maratończyków, ale dało radę;). Wpadam na metę z czasem 03:33:27,2, co daje mi 46 miejsce, w generalce spadam na 35. Ale różnice są bardzo małe. Austriacy z Simplona meldują się na 28 i 29 pozycji…

img_1158_640

Po powrocie do hotelu ogarnąłem siebie i zaraz zabrałem się za rower. Bałem się, że nie uszczelni mi się opona, albo nie będę miał jak tego zrobić bo w Niemczech dziś święto i wszystko pozamykane… Na szczęście lata praktyki pozwoliły założyć mi nową oponę – tym razem Racing Ralph – przy użyciu stacjonarnej pompki, yeah. Na RR śmiga tu dość dużo ludzi, mam nadzieję, że będą bardziej odporne na kolejnych etapach i nie będę miał już żadnych złych przygód. Wieczorkiem zrobiłem na niej rozjazd, później masaż, planowanie kolejnych bufetów, relacja;) i do spania… Pozdrawiam!

Zdjęcia dzięki uprzejmości SPORTOGRAF!


Wszystkie artykuły:

Przed weekendowym ściganiem w Kluszkowcach i Strzyżowie
(2012-05-25, 15:00)
Przed weekendowym ściganiem w Kluszkowcach i Strzyżowie
Od wtorku zmniejszyłem już nieco objętość, ale pierwszego dnia cyklu ...
więcej
Tydzień po Wieluniu
(2012-05-22, 20:00)
Tydzień po Wieluniu
W relacji z maratonu w Wieluniu napisałem, że po wyścigu ...
więcej
Bike Maraton – Wieluń – 12.05.2012
(2012-05-12, 20:00)
Bike Maraton – Wieluń – 12.05.2012
Aktualizacja 15.05.2012, godz. 15:00.  Podróż na Wieluń rozkładam na dwa dni. ...
więcej
Początek ścigania w Polsce
(2012-05-11, 10:00)
Początek ścigania w Polsce
Tak jest, czas na pierwszy wyścig w Polsce. Trochę dziwnie ...
więcej
Kolejne spotkanie na antenie TVP 1 w Kawa czy herbata?
(2012-05-07, 15:00)
Kolejne spotkanie na antenie TVP 1 w Kawa czy herbata?
W dzisiejszym (7.05.2012) programie „Kawa czy herbata?” na antenie TVP ...
więcej
Giro di Lubenia dla wszystkich!
(2012-05-03, 20:00)
Giro di Lubenia dla wszystkich!
We wczorajszym artykule przedstawiłem jak wygląda mój standardowy mikrocykl. Najczęściej ...
więcej
Copyright © 2010 Piotr Sarna All rights reserved.